Z Powązek

Na Powązkach
Z tatą

Niedziela. Jadę z rodzicami na Powązki Wojskowe. Wszystkich Świętych kojarzy mi się z zimnem, wiatrem, wiewiórkami (zawsze je karmiłam) i hot dogami. Z hot dogami dlatego, że rodzice po wyjściu z cmentarza kupowali mi hot doga. Tylko raz w roku.

W tym roku Powązki pełne słońca, delikatnej mgły, złotych i czerwonych liści. Nie karmię już wiewiórek, ani tym bardziej nie jem hot dogów. Patrzę na brzozowe żołnierskie krzyże, kaskady zniczy wokół grobów Jacka Kuronia i Marka Kotańskiego. Uśmiecham się do tych dwóch niepokornych duchów. Zapalam pomarańczową lampkę.

Mama, która dopiero co wróciła z Egiptu, opowiada nam o sądzie nad duszą zmarłego według staroegipskiej mitologii. Serce zmarłego kładziono na jednej szali wagi. Na drugiej – piórko. Jeśli serce było cięższe niż piórko, zmarły nie mógł stanąć przed obliczem Horusa.

Oby nasze serca były lekkie jak piórka.

2 uwagi do wpisu “Z Powązek

  1. Hot-dogi? A gdzie były kupowane? 🙂 Ja w tym roku poszłam zupełnie nie rodzinnie, ze znajomym, który nie zna Powązek. Weszliśmy już po 20. Było pięknie. Czarna noc rozświetlana jedynie światłami zniczy, zupełnie inaczej odnajduje się punkty orientacyjne.

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do awuzet Anuluj pisanie odpowiedzi