Ze snów: organizuję uroczystość wręczenia ważnego odznaczenia połączego z bankietem. Wszystko na ostatnią chwilę. Tylko muzycy pojawiają się wcześniej – weselna kapela specjalizująca się w disco polo. Nagle przypominam sobie, że nie kupiłam nic do picia. Nie ma ani wody, ani szampana, ani kieliszków czy szklanek. Serwetek o połowę za mało. Mimo wszystko wierzę, że będzie dobrze. I tak się dzieje.
W życiu podobnie. Pomimo moich wszystkich niedoskonałości wszystko generalnie się układa. Bankiet robi się sam.
Miesiąc: Styczeń 2014
We śnie i na jawie
Śniło mi się, że mam jechać do Moskwy. Przypomniałam sobie o tym czterdzieści minut przed odjazdem pociągu. Potem pakowanie i bieg na stację w szaleńczym tempie. Pociąg, dziwaczny i zatęchły, ruszył kilka sekund po tym, jak wsiadłam. Nie miałam nic do zjedzenia na drogę, a bagaż gdzieś zginął. Ale jednak zdążyłam.
Sylwestrowe popołudnie spędziłam z odkurzaczem i mopem, starając się usunąć wszystkie staroroczne zaszłości i zrobić miejsce na to, co nowe. Tak samo jak we śnie, gdy w kilka minut usiłowałam się przygotować na daleką podróż w nieznane.
Postanowienia? Rodzą się i klarują.
Tymczasem podczas porannego spaceru z psem mogłam obserwować gwiazdy, zupełnie jak w środku nocy.