Pigwowiec, mango, granaty, tarnina, żurawina, aronia, gruszki, gruszki, gruszki. Listopadowy bazar błyszczy w ulewnym deszczu. Mokną warkocze czosnku i nawleczone na nitkę suszone grzyby. Krople dzwonią o blaszane dachy straganów. Niebo opada coraz niżej i niżej.
A u mnie jak zwykle porządek walczy z chaosem. Papiery giną i odnajdują się. Konfitury z mango bulgoczą w garnku przez trzy wieczory, a czwartego dnia lądują w słoikach. Słoje na nalewki zapełniają się. Kuchenny pająk krzyżak snuje swoje sieci pod sufitem.
Rozpoczęte książki czekają na pierwszy od wielu dni wolny wieczór.