Wyciągnęłam z szafy zimowy płaszcz i sweter dla psa. Poranny spacer odbywam z nosem w szaliku i wszechogarniającym przeczuciem nadchodzącego kataru. Cała nadzieja w tych małych pomarańczowych pastylkach, które usuwają objawy wszystkiego. Zimno narasta. Pies po spacerze zaszywa się gdzieś pod kołdrą i nie odprowadza mnie do drzwi.
