Na bazarze pojawił się mój ukochany susz. W tym roku poza tradycyjnym kompotem, który zamierzam wlać do słoików z myślą o styczniowych i lutowych wieczorach, przygotowałam również nalewkę. Żeby była gotowa na świąteczny stół, należy ją przygotować w pierwszych dniach grudnia.
Składniki
- 300 g suszu (jabłka, gruszki i co tam jeszcze)
- 200 g wędzonych śliwek z pestką (nie kalifornijskich drylowanych)
- duża pomarańcza
- laska cynamonu
- 4 goździki
- 3 duże łyżki miodu
- 2 x 0,5 l krupniku miodowego lub winiaku (drugą butelkę dolewamy po 2-3 dniach, jak susz wchłonie alkohol)
- 0,5 l wódki
- 150 ml wody
Sposób przygotowania
- Susz i wędzone śliwki wsypujemy do 3 l słoja
- Do garnka wlewamy wodę, miód, dodajemy goździki i laskę cynamonu. Podgrzewamy na małym ogniu.
- Sparzamy pomarańczę.
- Startą skórkę dodajemy do garnka.
- Resztę kroimy na plasterki, usuwamy pestki i białe skórki – dodajemy do słoja z suszem.
- Gdy woda jest już gorąca, ale jeszcze się nie gotuje, wlewamy do niej krupnik (winiak) i wódkę. Podgrzewamy dalej. Gdy płyn zacznie już mocno parować, ale jeszcze zanim zawrze, zdejmujemy go z ognia i zalewamy owoce w słoju.
- Energicznie wstrząsamy słojem i odstawiamy na parapet, gdzie nalewka będzie spokojnie czekać na Boże Narodzenie. Co 1-2 dni wstrząsamy słojem. Po 2-3 dniach, gdy susz wchłonie alkohol, dolewamy jeszcze 0,5 l winiaku.
- Filtrujemy przez bawełnianą ściereczkę lub pieluszkę tetrową i rozlewamy do butelek. Pasuje do sernika i makowca. I do klusek z makiem też.