Deszcz pada naprzemiennie z lekkim śniegiem. Zakładam kalosze do kożcha, a wieczorem zasypiam kilkanaście sekund po przyłożeniu głowy do poduszki. Śni mi się czarna kulka niezwykle ciężkiej materii i to jest koszmar. Innej nocy jestem asystentką początkującego przedsiębiorcy.
Wieczorami słuchamy z Emilką w nieskończoność tej samej opowieści o pilocie Pirxie, za każdym razem zapadając w sen po kilku minutach i obiecując sobie, że jutro będzie inaczej.
Książki leżą opuszczone przy łóżku, czekając na łaskawszy czas. Bo teraz najważniejszy jest sen.