Opadło,
Zżółkło,
Minęło.
Zawiało,
Przygniotło,
Stanęło.
Zmroziło,
Zawiodło,
Zasnęło.
Liście na stos
Czerwony nos
Bez światła wschód
Daremny trud.
Opadło,
Zżółkło,
Minęło.
Zawiało,
Przygniotło,
Stanęło.
Zmroziło,
Zawiodło,
Zasnęło.
Liście na stos
Czerwony nos
Bez światła wschód
Daremny trud.
I znowu ten północny wiatr, który przenika do kości, niezależnie od tego, ile płaszczy, kapeluszy i butów ma się na sobie. Przetacza po niebie ciężkie chmury nabrzmiałe od deszczu i śniegu, trzaska drzwiami, wślizguje do domów przez uchylone okna. W tym wietrze moje miasto robi się obce. Nie rozpoznaję go, a ono nie rozpoznaje mnie. W królestwie północnego wiatru wszyscy jesteśmy intruzami, niczym więcej.
Tuż po 17 zapadam w ciężki sen, przykryta zupełnie jak w zimie kilkoma warstwami kocy i kołder. Są takie momenty, gdzie jedyną, pierwotną i najważniejszą potrzebą jest móc zasnąć w cieple. Opuściłam legowisko resztką siły woli, żeby wyjść na ostatni tego dnia spacer z psem i fotografować nocny granat nieba.
W takie dni czuję się małą dziewczynką z północnego kraju, gdzie przez znaczną cześć roku panuje wieczny półmrok i wieczny chłód.